Wszystkie kolorowe pisma kobiece instruują nas jak ważny jest demakijaż przed snem oraz nałożenie odżywczego kremu na noc. Dla najbardziej wytrwałych dodatkowo rekomendują rękawiczki i specjalne skarpetki zakładane po nałożeniu grubej warstwy kremu na dłonie i stopy.
Zgadzam się, że to działa.
Tylko jak pogodzić wymogi pielęgnacyjne z dzieleniem łoża z mężczyzną, który marzy o kuszącej syrenie i wzdryga się na myśl o przytuleniu natłuszczonej meduzy przechodzącej nocny seans odnowy biologicznej?
Popieram demakijaż w 100%. Używam dobrych mleczek, rozpustnie nawilżam się tonikami a następnie smaruję twarz dobrym kremem o smakowitym zapachu. Robię to zanim umyję zęby, bo w czasie kiedy je szczotkuje, krem ma się szansę wchłonąć. Resztki kremu usuwam delikatnie przykładając pojedyncze warstwy chusteczki higienicznej. Moja twarz nie przyklei się do ukochanego.
To samo dotyczy ciała. Pod prysznicem używam oliwki dla dzieci, która nałożona na lekko wilgotną skórę i wytarta ręcznikiem zostawia przyjemny filtr. Dodatkowo wcieram balsam do ciała o kuszącym aromacie. W zależności od nastroju czekoladowy, owocowy lub inny „jadalny” mając nadzieję, że zapach zachęci mojego męża do skosztowania mojego ciała.
Uwielbiam, kiedy wskakując do łóżka i przytulając się do niego słyszę: „hmmm… pięknie pachniesz”.
Uwielbiam, kiedy wskakując do łóżka i przytulając się do niego słyszę: „hmmm… pięknie pachniesz”.
Jedna z nielicznych odżywek pielęgnacyjnych, która w łóżku dodaje nam uroku i nie działa jak strach na wróble to bezbarwna odżywką do rzęs dzięki, której nasze spojrzenie jest podkreślone (o seksie przy zgaszonym świetle później) a oczy wydają się większe i błyszczące.
Tzw. trudne zapachowo kuracje jak algi, maseczki z żółtka i inne „ciekawe” kosmetyki stosuję kiedy jestem sama.
Zawsze w trakcie tygodnia znajdę chwilę aby obłożyć się dobroczynnymi błotami np. podczas prasowania, gotowania, mycia podłogi lub innych mózgo - zobojętniających czynności.