Dla mnie takim zastrzykiem energii jest mój poranny rytuał:
- wstaję o świcie ok. 5-5.15 (tak tak to wymaga położenia się do łóżka najpóźniej o 23.00),
- myję zęby,
- wypijam szklankę ciepłej wody z sokiem z połowy cytryny,
- wyprowadzam psa (kilka razy w tygodniu ładuję go do samochodu i podjeżdżam do pobliskiego parku i wtedy i on i ja mamy możliwość cieszenia się świeżością poranka w naturalnym otoczeniu)
- po powrocie ok. 6-tej rozwijam matę do ćwiczeń robię 5 Tibetans,
- po zakończeniu szczotkuję ciało szczotką z naturalnego włosia (w ciągu kilku tygodniu zaobserwujesz cudowne przemiany swojej skóry oraz niechcącego się odkleić od niej męża :-)) )
- robię peeling stóp i wchodzę pod letni prysznic
- 6.45 jestem gotowa na przyjęcie dnia i ruszenia w wir codziennej krzątaniny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz